Smutny los wilkowickiej stacji

Mogłoby się wydawać, że postęp technologiczny i mimo wszystko wzrastający dobrobyt spowoduje, że wszystkie budynki użytku publicznego staną się czyste, zadbane i ogólnie miłe dla oka. Rzeczywistość pokazuje nam, że niestety nie zawsze tak jest… Przykład? Dworce PKP, a w tym również nasza stacja kolejowa.
Kiedy starsi ludzie mówią mi, że miejsce to było niegdyś niemalże kulturalnym i turystycznym centrum Wilkowic, jakoś ciężko mi w to uwierzyć. A jednak! Znajdował się tam bufet ze stolikami, przy których można było usiąść. Największym powodzeniem cieszyły się pyszne, bułgarskie soki brzoskwiniowe. Jeszcze wcześniej w dawnym budynku poczty, tuż obok stacji mieścił się hotel „U Kanika”, w którym podróżni i turyści mogli znaleźć nocleg. Jak jest dziś?



Coraz więcej ludzi jeździ samochodami, a pociągi powoli odchodzą w niepamięć. To, co prezentuje dziś sobą wilkowicka stacja kolejowa to obraz nędzy i rozpaczy, bida z nędzą, smród, brud i ubóstwo, czy jakie kto woli stwierdzenie. Ogólnie chodzi o to, że miejsce to świeci pustkami i przeraża wszystkich swoim wyglądem. Jeszcze niedawno można tam było chociaż kupić bilety, dziś już nawet na to nie ma co liczyć. Pomieszczenie, które niegdyś pełniło funkcję poczekalni zamknięte jest na cztery spusty, a w pomieszczeniu obok urządzono śmietnik.
Jeśli chodzi o przejście podziemne, to nocą aż strach przez nie przechodzić. Zapewne niejedna osoba, bojąc się o swoje bezpieczeństwo w tym miejscu ma w myślach słowa psalmu: „choćbym szedł przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Trudno się temu dziwić, bo powszechnie wiadomo, że obecnie nie spotkamy tam tak jak kiedyś eleganckiego pana w kapeluszu z laską (taką do podpierania) i walizką, tylko młodocianych chuliganów.



Jak wspomniałem, na stacji nie można już kupić biletów. To jednak nie wszystko – nie ma nawet gdzie usiąść w oczekiwaniu na pociąg! Z kilku ławek, które niegdyś znajdowały się na peronie została tylko jedna, a i jej pofalowany kształt nie zachęca do tego, by sobie na niej spocząć. Cóż zatem robić, gdy pociąg jak zwykle się spóźnia? O to zadbał „kwiat wilkowickiej młodzieży”, wykonując ryty i inskrypcje naścienne we wspomnianym już przejściu podziemnym. Kiedy zatem nudzi Ci się na peronie, wróć do przejścia podziemnego, a dowiesz się, kto kogo kocha, czy też co i gdzie niektórzy chcieliby włożyć policji.



Na terenie stacji znajduje się jednak obiekt, który możemy nazwać światełkiem w tunelu, jeśli mamy się trzymać tematyki kolei i pociągów. Jest to mianowicie tablica świetlna. Tak nowoczesna, kompletnie niepasująca do dworcowej ruiny rzecz ma niebagatelne znaczenie! To dzięki niej wiemy, o ile minut spóźni się pociąg i jak długo w związku z tym będziemy się wkurzać. Z umieszczonego przy niej głośnika dochodzi do nas beznamiętny głos pani z bielskiego dworca, która informuje nas o nadjeżdżającym pociągu. Przysłowie mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale kto wie… Może ta tablica to pozytywny symptom, wieszczący odnowę wilkowickiej stacji…
Czy renowacja tego miejsca jest możliwa? Jak wiadomo, stacja jest własnością PKP i to właśnie ta instytucja ma obowiązek o nią dbać. Jak jest w praktyce, wszyscy widzimy… PKP przeżywa kryzys, ma ogromne długi i boryka się z całą masą innych problemów. Jednak wbrew pozorom polskie koleje wcale nie są skazane na porażkę. Liczba osób jeżdżących samochodami wzrasta, a liczne kilkunastotonowe ciężarówki z piwem i innymi produktami przemierzają cały nasz kraj. W związku z tym korki są coraz większe, a drogi mają coraz więcej dziur. Jeśli dodamy do tego horrendalne ceny benzyny, to czyż nie warto byłoby od czasu do czasu skorzystać z pociągu? Gdyby wymyślić dla polskiej kolei sensowny program odnowy, który podniósłby jakość świadczonych przez nie usług, ludzie z pewnością chętnie by z nich korzystali. Być może wtedy stacja kolejowa Wilkowice-Bystra odzyskałaby swoją dawną świetność. Na razie jednak możemy sobie o tym tylko pomarzyć…