Magurka. Góra, bez której ciężko wyobrazić sobie istnienie Wilkowic. To właśnie na jej zboczach przy rzece Wilkówce powstawały pierwsze domostwa naszej miejscowości. Dla mieszkańców Wilkowic jest niczym Mekka dla muzułmanów – każdy choć raz w życiu musi tam się wybrać. Śmiało mogę się jednak założyć, że każdy z Was odwiedził to miejsce zdecydowanie więcej razy i jest pewien, że zna je doskonale. Schronisko, przekaźnik radiowo-telewizyjny, kapliczka, trochę niżej sklep, a na polanie od kilku lat budynek do obsługi tras biegowych z tarasem widokowym na dachu. Tak to wygląda dzisiaj. A jak było kiedyś? No właśnie, zastanawialiście się kiedykolwiek nad dziejami Magurki? Pewnie nie. Poznajcie zatem historię najbardziej kultowego miejsca Wilkowic.
Pierwsze wzmianki o ruchu turystycznym
na Magurce pochodzą z drugiej połowy XIX wieku. Dzięki malowniczym
polanom uchodziła ona za wspaniały punkt widokowy i była licznie
odwiedzana przez mieszkańców Bielska i Białej (wtedy były to
jeszcze dwie osobne miejscowości) oraz turystów ze Śląska, w tym
m.in. księcia pszczyńskiego. Najczęściej zdobywano ją jednak nie
od strony z Wilkowic, lecz szlakami z Lipnika i Straconki. Poza tym
oficjalnie nie nazywała się jeszcze wtedy Magurka, lecz Josefsberg,
czyli po polsku Góra Józefa. Skąd taka nazwa? Tuż po szczytem,
nieopodal domu państwa Kaników znajdowało się źródło, przy
którym stała figurka św. Józefa. To właśnie to miejsce było
głównym celem wycieczek i biwaków. Prawdopodobnie już wtedy
turystom znana była także znajdująca się po drugiej stronie
szczytu jaskinia nazywana po niemiecku „Josefsbergshöhle”,
którą dziś znamy pod nazwą „Wietrzna
Dziura” lub „Smocza Jama”.
Jaskinia na Magurce |
Popularność Magurki spadła jednak
pod koniec XIX wieku. W 1895r. uruchomiono tramwaj do Cygańskiego
Lasu, w związku z czym mieszkańcy Bielska i Białej bardziej
zainteresowali się Klimczokiem, Szyndzielnią i Magurą, a w 1900r.
zamknięto jedną z dróg prowadzących na Josefsberg. Sytuacja
zmieniła się dopiero wtedy, gdy niemiecka organizacja turystyczna
Beskidenverein dostrzegła ogromny potencjał turystyczny Magurki i
postanowiła go rozwinąć poprzez budowę schroniska.
Pierwszy pomysł wybudowania na
Josefsberg schroniska pojawił się już w 1898r., ale organizacja
nie dysponowała wystarczającymi zasobami pieniężnymi. W 1900r.
spośród członków bielskiej sekcji Beskidenverein wybrano komitet,
który miał zająć się budową schroniska. W tym samym roku
zakupiono działkę, ale w dalszym ciągu koszty budowy samego
schroniska znacznie przekraczały dostępne środki. Ostatecznie po
wielu perturbacjach budowę udało się rozpocząć w kwietniu 1903r.
Otwarcie planowano na 18 sierpnia, kiedy to urodziny obchodził
cesarz Franciszek Józef, jednakże 10 dni wcześniej nieznani
sprawcy zdewastowali budynek i huczne otwarcie ostatecznie odbyło
się 27 września 1903r.
Niestety, złe zarządzanie
schroniskiem sprawiło, że budynek został mocno zaniedbany i już w
1907r. wymagał porządnego remontu. Po renowacji i rozbudowie
ponowne uroczyste otwarcie schroniska miało miejsce 18 sierpnia
1907r. Wtedy też schronisko otrzymało imię arcyksiężnej Marii
Teresy z Habsburgów. Sama arcyksiężna miała w nim swoją osobistą
kwaterę i często odwiedzała Magurkę, by pobiegać tam na nartach.
Do tej tradycji nawiązują rozgrywane obecnie zawody o Puchar
Magurki w biegach narciarskich. Jednak biegi narciarskie nie były
jedynym uprawianym tam sportem zimowym. Nieopodal schroniska zaczynał
się 4-kilometrowy tor saneczkowy, który prowadził aż do
Straconki, a mieszkający w Bielsku Niemcy założyli na Josefsberg
klub sportów zimowych (Wintersportklub) i poniżej schroniska
wybudowali małą skocznię narciarską. Była to pierwsza, ale nie
ostatnia skocznia narciarska w Wilkowicach! O skoczni na Piaskach
opowiemy Wam jednak w osobnym artykule.
Schronisko cieszyło się ogromną
popularnością wśród turystów tak latem, jak i zimą i w samym
tylko 1907r. odwiedziło je 3147 osób. Niestety, taka sielanka
trwała niecałe 5 lat, gdyż w 1912r. budynek doszczętnie spłonął.
Postanowiono jednak natychmiast go odbudować. Kolejne, w gruncie
rzeczy trzecie już otwarcie schroniska, lecz tym razem murowanego i
usadowionego na wysokiej kamiennej podmurówce nastąpiło w
październiku 1913r. Posiadało ono 8 pokoi noclegowych z 24 łóżkami
i 8 tapczanami, dodatkową salę z 10 łóżkami oraz telefon, co jak
na tamte czasy było sporym ewenementem. Po odzyskaniu przez Polskę
niepodległości obok niemieckiej nazwy „Josefsberg” po raz
pierwszy pojawiła się oficjalnie polska nazwa „Magórka”. Wtedy
jeszcze pisana przez „ó”, później w niewyjaśnionych
okolicznościach dziejowych i ortograficznych przyjęła formę
„Magurka” i w takiej też istnieje do dnia dzisiejszego.
Samo schronisko bez większego szwanku
przetrwało II wojnę światową. Po jej zakończeniu zostało
przejęte przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (PTT), a następnie
przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK). Przeszło
kilka gruntownych remontów i w dalszym ciągu służy turystom.
Zdecydowanie większe zmiany przeszły natomiast tereny wokół
schroniska. Na najbliższej polanie powstał budynek do obsługi tras
do narciarstwa biegowego. Trasy poprowadzone są po szczytowych
partiach Magurki i posiadają homologację Międzynarodowej Federacji
Narciarskiej FIS, z kolei na dachu wspomnianego budynku mieści się
taras widokowy, z którego można podziwiać m.in. Skrzyczne, Magurę,
górę Żar ze sztucznym jeziorem na szczycie, Babią Górę, Pilsko,
a przy dobrej widoczności również Tatry. Miejsce wciąż jest
doskonałą bazą sportową. Poza turystyką pieszą i rowerową,
rozgrywane są tu Jesiennie Biegi na Magurce (biegi przełajowe), a w
zimie, o ile nie brakuje śniegu, zyskujący coraz większą
popularność Puchar Magurki w biegach narciarskich śladami
arcyksiężnej Marii Teresy.
Schronisko Beskidenverein nie było
jednak jedynym, które istniało na Josefsberg, czyli późniejszej
Magurce Wilkowickiej. Być może część z Was słyszała kiedyś od
rodziców lub dziadków opowieści o dawnym schronisku znajdującym
się na trasie pomiędzy Magurką i Czuplem. Schronisko to nazywało
się „Widok na Tatry”, mieściło się na Polanie Spalone i było
własnością Karola Sikory z Łodygowic. Niektóre źródła podają,
że powstało ono na przełomie XIX i XX wieku, inne z kolei, że
kilka lat przed I wojną światową. Ciężko zatem stwierdzić, czy
powstało ono przed czy po schronisku Beskidenverein, ale w każdym
razie odegrało dość znaczącą rolę dla ruchu turystycznego na
Magurce.
Schronisko „Widok na Tatry”
posiadało pierwotnie dużą salę jadalną wraz z zachwalaną przez
gości restauracją oraz 2 sypialnie z 4 łóżkami. Jednakże po
rozbudowie dysponowało 4 pokojami z 14 łóżkami oraz strychem na
30 osób. Z czasem budynek stał się miejscem, w którym
organizowano różnego rodzaju imprezy, zarówno wesela, jak i
klasyczne potańcówki. Z pewnością Wasi dziadkowie mogliby by Wam
powiedzieć coś więcej na ten temat. Największą atrakcją owych
imprez była szafa grająca! W dobie MP3, iPadów itp. może nie
każdy wie, co to takiego, więc wyjaśnię pokrótce, że szafa
grająca to automatyczne urządzenie do odtwarzania płyt
gramofonowych, które uruchamiało się po wrzuceniu monety. Ot, taki
pradawny DJ.
Inną atrakcją schroniska miał być
poprowadzony stamtąd aż do samych Wilkowic tor saneczkowy.
Niestety, nigdy nie udało się zrealizować tego pięknego planu.
Nie przeszkadza to jednak mieszkańcom Wilkowic i turystom w
uprawianiu saneczkarstwa. Kiedy tylko asfaltowa droga na Magurkę
pokryje się śniegiem, wiele osób, niezależnie od wieku, wychodzi
z sankami na sam szczyt, żeby później zjechać kilkukilometrową
trasą. Z jednej strony wspaniała zabawa, lecz z drugiej ma ona
znamiona sportu ekstremalnego, bo jadąc z zawrotną prędkością
trzeba uważać nie tylko na ostre zakręty, ale również na jadące
z dołu samochody. Wróćmy jednak do naszego schroniska.
Warto dodać, że szczególną
popularnością cieszyło się ono w czasach II wojny światowej,
kiedy to polscy turyści omijali kojarzone z Niemcami schronisko
Beskidenverein na szczycie Magurki. W trakcie samej wojny nie
ucierpiało, a po wojnie dalej służyło mieszkańcom Wilkowic i
turystom, lecz niestety w 1966 lub w 1967r. doszczętnie spłonęło.
Przyczyny pożaru nigdy nie zostały wyjaśnione, ale
najprawdopodobniej doszło do celowego podpalenia. Dziś po
schronisku pozostały już tylko mało widoczne ślady. Około 20
minut drogi od schroniska PTTK idąc w kierunku Czupla po prawej
stronie znajdziemy piękną polanę, a na niej zarośnięte fragmenty
fundamentu i piwnicy. Schroniska tak więc niestety już nie ma, ale
widoki z polany, na której stało wciąż są tak samo piękne.
Zwłaszcza w pogodny zimowy dzień warto wybrać się na Magurkę na
biegówki, ruszyć grzbietem w stronę Czupla i w miejscu gdzie pętla
zawija wyjść z torów i podejść jeszcze kawałek w stronę
Czupla. Po ok. 5 minutach dotrzemy do Polany Spalone i możemy
przekonać się sami, dlaczego stojące tam niegdyś schronisko
nazywało się „Widok na Tatry”.
Schronisko "Widok na Tatry" w latach 60-tych XX wieku |
To jednak jeszcze nie wszystko, jeśli
chodzi o schroniska na Magurce. Choć dziś trudno w to uwierzyć, to
w pewnym momencie na Magurce były aż 3 schroniska! A wszystko to za
sprawą prywatnego schroniska Niemca Roberta Urbanke i jego żony
Anieli, które powstało na początku lat 30. XX wieku. Mieściło
się ono ledwie kilka minut drogi od schroniska Beskidenverein, na
podszczytowej polanie, w miejscu rozgałęzienia szlaków na
Przegibek i na Rogacz. Drewniany budynek na kamiennej podmurówce
przetrwał zaledwie 2 lata. Podobnie jak pierwsze schronisko
Beskidenverein i schronisko „Widok na Tatry” został całkowicie
strawiony przez pożar. Właściciele postanowili, że nie będą go
odbudowywać i przystąpili do budowy schroniska na Trzech Kopcach w
pobliżu Klimczoka. Niestety i tam gospodarzom nie do końca się
powiodło. Najpierw Robert Urbanke został wcielony do wojska
niemieckiego i na miejscu została tylko jego żona, a pod koniec
wojny przebiegała tam linia frontu i schronisko zostało
zdewastowane przez Niemców. Dziś o schronisku Roberta Urbanke na
Magurce już prawie nikt nie pamięta, lecz jego pozostałości w
formie fragmentów fundamentu i betonowych schodów wciąż jeszcze
są widoczne.
Schronisko Anieli i Roberta Urbanke na Magurce |
Z trzech schronisk zostało już zatem
tylko jedno, lecz Magurka wciąż jest jednym z najpopularniejszych
celów turystycznych w Beskidach. Ponadto ma spore szanse, by zyskać
jeszcze więcej na znaczeniu dzięki coraz bardziej znanym trasom
biegowym. Jednak dla nas Wilkowian Magurka to przede wszystkim ta
nasza część całości pięknego krajobrazu Beskidów, w którym
przyszło nam mieszkać. Krajobrazu, którego zazdrości nam wielu.
Mam nadzieję, że ten artykuł zainspiruje Was, by podczas kolejnej
wyprawy na Magurkę poszukać opisanych w nim miejsc, tak by dawne
dzieje tej góry ożyły na nowo w Waszej wyobraźni.
Opracowano na podstawie:
- "Schroniska górskie dawniej i dziś", Tomasz Biesik- "Monografia Gminy Wilkowice", pod red. Przemysława Stanko