Dziewczyna z Wilkowic wśród najlepszych biegaczek świata!

Zima nastała chyba już na dobre, racząc nas sporą dawką śniegu i siarczystym mrozem, co jednym podoba się bardziej, a drugim mniej. Jak co roku zima dla wielu z nas oznacza wielkie sportowe emocje związane z występami Tomasza Sikory, Adama Małysza i przede wszystkim Justyny Kowalczyk. Ci, którzy bardziej interesują się biegami na pewno zauważyli, że w kadrze naszych biegaczek doszło do sporych zmian w porównaniu z zeszłym sezonem. Karę za stosowanie środków dopingujących odbywa Kornelia Marek, a Sylwia Jaśkowiec po poważnym wypadku nie wróciła jeszcze do pełni formy. Pojawiło się jednak kilka nowych zawodniczek i z wielką dumą i radością możemy powiedzieć, że jest wśród nich dziewczyna z Wilkowic! Agnieszka Szymańczak, bo o niej mowa, zadebiutowała w tym sezonie w zawodach Pucharu Świata i biega u boku takich gwiazd jak Justyna Kowalczyk, Marit Bjørgen, czy Charlotte Kalla. W ten weekend startuje w zawodach we francuskim La Clusaz, a w planach na ten sezon są jeszcze zawody FIS, Uniwersjada w tureckim Erzulum oraz najważniejsza impreza – Mistrzostwa Świata w Oslo.
Za pomocą internetu udało nam się nawiązać kontakt z Agnieszką i przeprowadzić z nią pewnego rodzaju wywiad. Mimo wyczerpujących treningów i dzisiejszego biegu na 15km techniką dowolną znalazła ona czas, by odpowiedzieć na nasze pytania, za co serdecznie jej dziękujemy!

Co skłoniło Cię do uprawiania biegów narciarskich?
Moja przygoda z nartami biegowymi zaczęła się już w szkole podstawowej. Na początku była to zabawa. Trenerka, która wówczas prowadziła sekcję biegów narciarskich szybko zachęciła mnie do tego, aby na treningi przychodzić systematycznie. I właśnie dzięki tej systematyczności osiągnęłam moje pierwsze, małe sukcesy. Potem zdecydowałam sie na Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku, która była najlepszą szkołą sportów zimowych w kraju. Trafiłam pod skrzydła jednych z najlepszych trenerów w Polsce i dopiero tam tak naprawdę zaczęłam myśleć o sporcie na poważnie.
Czy zaczynając biegać myślałaś, że trafisz kiedyś do reprezentacji Polski? Jak wyglądała Twoja droga do kadry narodowej?
Po 4 latach spędzonych w szkole w Szczyrku mogłam już odnotować na swojej kartotece sportowej tytuły Mistrzyni i Wicemistrzyni Polski Juniorek. Oczywiście wszystko to udało się osiągnąć dzięki ciężkiej i systematycznej pracy. Po ukończeniu Niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego SMS podjęłam studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Wtedy też powstała w Polsce kadra młodzieżowa, do której udało mi się dostać. Jednak spędzonych tam dwóch lat nie wspominam zbyt miło. Ciągłe konflikty na linii trener – zawodnik (patrząc z perspektywy czasu, wiem, że w tym wszystkim było dużo mojej winy) doprowadziły do tego, że usunięto mnie z kadry, by inwestować w młodsze zawodniczki. Powiedziano mi, że ze mnie i tak już nic nie będzie. Po takich słowach odstawiłam narty i powiedziałam sobie, że to koniec mojej przygody ze sportem. Jednak długo bez moich „biegóweczek” nie wytrzymałam. Jeden sezon postanowiłam sobie odpuścić, a później po prostu wróciłam do trenera klubowego. Nie było mi łatwo, więc traktowałam to trochę jak zabawę, ale małymi kroczkami zaczęłam robić postępy, co zaowocowało wyjazdem na Uniwersjadę do Chin. Wyjazd ten zmotywował mnie do ciężkiej pracy przed następnym sezonem. Obudziła się we mnie sportowa złość i chęć rywalizacji, dzięki której wróciłam do kadry narodowej po czterech latach. Bardzo ważną rolę w tym wszystkim odegrał prezes mojego macierzystego klubu LKS Klimczok Bystra - pan Zbigniew Banet, który przed ubiegłym sezonem pomógł mi zdobyć środki na to, bym mogła przygotowywać się do zawodów w jak najlepszych warunkach, trenując na lodowcach, a potem w Skandynawii. Pierwszy śnieg jest bardzo ważny. Udało mi się też nawiązać współpracę z trenerem, który wcześniej usunął mnie z kadry młodzieżowej i pod jego okiem przygotowywać sie do zimy tak, aby zaprocentowało to dobrymi wynikami. Pracowało nam sie super, dlatego że zmieniło się moje podejście do sportu. Zaczęło mi bardzo zależeć na tym, co robię i uwierzyłam w to, że mogę jeszcze coś osiągnąć. Wyniki w zimie były takie jak sobie wymarzyłam. Zdobyłam odpowiednią liczbę punktów FIS, co dało mi prawo startu w zawodach Pucharu Świata. Po udanym sezonie komisja biegów narciarskich ponownie dała mi szansę i otrzymałam powołanie do reprezentacji Polski.
W tym sezonie zadebiutowałaś w zawodach Pucharu Świata. Jakie są Twoje odczucia po pierwszych startach w zawodach tak wysokiej rangi?

Puchar Świata, no cóż ... Nie ma co ukrywać, że tutaj „nie ma lekko”. Tu startuje elita -najlepsze biegaczki i biegacze świata. Podczas pierwszych startów towarzyszył mi ogromny stres, który niemal mnie paraliżował. Na każdym biegu dostaję lekcje pokory, które trzeba godnie przyjąć. Każdy błąd techniczny lub słabszy dzień kosztuje utratę kilku lub kilkudziesięciu sekund, co potem odbija się na wyniku końcowym. Podczas każdego biegu uczę się, podpatrując najlepszych. Jeśli chodzi o wyniki, to nie da się przeskoczyć pewnego etapu. Nie można przyjść, wystartować i od razu być w czołówce. Trzeba zacząć od miejsc w szóstej, siódmej dziesiątce, by potem piąć się w górę.
Co uważasz za swój największy dotychczas sportowy sukces i jakie cele stawiasz sobie na najbliższe sezony?
Mój największy sukces, hmm… Były dobre biegi, ale cieszę się, że ponownie dostałam się do reprezentacji i chciałabym to teraz maksymalnie wykorzystać, poświęcić się jeszcze cztery lata do igrzysk w Soczi. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi przy tym zdrowia (bo różnie z nim bywa przy dużych obciążeniach treningowych) i motywacji.
Treningi, obozy i zawody zapewne sprawiają, że zdecydowanie większą część roku spędzasz poza domem. Jak wykorzystujesz przerwy w treningach i co najchętniej robisz w wolnym czasie?
W domu jestem w zasadzie tylko gościem. Przyjeżdżam między zgrupowaniami na cztery, może pięć dni, które mijają zdecydowanie za szybko...Wtedy chcę przede wszystkim odpocząć psychicznie i robić coś innego niż na wyjazdach. Staram się zatem poświęcić czas rodzinie i spotkać się ze znajomymi, z którymi mogę wyjść do kina czy do pubu. Ważne jest to, żeby złapać między obozami trochę oddechu i oderwać się od sportowego świata, by móc później wrócić do treningów z przyjemnością i dalej pracować na swój sukces.
W Wilkowicach udoskonalana jest trasa do biegów narciarskich na Magurce, która wkrótce ma otrzymać homologację FIS, a zawody o Puchar Magurki z roku na rok gromadzą coraz to większą liczbę uczestników. Czy sądzisz, że Wilkowice mogą stać się wkrótce jednym z ważniejszych ośrodków narciarstwa biegowego w Polsce?
Bardzo bym chciała, aby na Magurce powstały profesjonalne trasy biegowe. Miałabym wtedy blisko na trening :) Kilka razy miałam okazję startować w zawodach o Puchar Magurki, więc wiem, że na tych trasach biega sie całkiem dobrze. Poza tym, jeżeli prezes Banet powiedział, że dołoży wszelkich starań, by powstała tam profesjonalna trasa, to na pewno tak będzie. Mam tylko nadzieję, że kiedy trasa już powstanie, nie będzie brakowało ludzi, którzy zadbają o to, by w zimie utrzymać tą trasę w dobrym stanie. Byłaby to świetna promocja gminy Wilkowice oraz sposób na podniesienie aktywności fizycznej wśród młodzieży, która, jak ostatnio zauważyłam, chętnie sięga po narty biegowe. Uprawianie tego sportu amatorsko może sprawić sporo frajdy i przyjemności



Podczas Jesiennych Biegów na Magurce.

Twoim macierzystym klubem jest LKS Klimczok Bystra. Czy chciałabyś kiedyś znów biegać w jego barwach?
Bardzo chciałabym już w przyszłym sezonie zmienić barwy klubowe i wrócić do swojego macierzystego klubu - LKS Klimczok Bystra. Wolałabym reprezentować Klimczok, bo właśnie tam zaczęła się moja przygoda z nartami i wiem, że prezes Banet bardzo by się cieszył, gdybym wróciła do tego klubu .Jeżeli tylko uda mi się znaleźć jakiegoś sponsora i nie będę już uzależniona od AZSu Katowice, to zrealizuję swój zamiar. W końcu jestem z Wilkowic i chciałabym reprezentować Podbeskidzie, a nie Śląsk :)

Wkrótce zdjęcia