Ferie 2010

Tegoroczne ferie w województwie śląskim, zgodnie z rozporządzeniem MENIS trwają od 15 do 28 lutego. Powoli dobiegają one końca, czas zatem na ich krótkie podsumowanie.
Jak wiadomo, każdy uczeń cieszy się feriami i czeka na nie z utęsknieniem już od przerwy świątecznej. W tym roku wolny okres daje możliwość śledzenia poczynań zawodników na zimowej olimpiadzie w Kanadzie, co niewątpliwie raduje fanów sportu. Inni znów, fani sanek i dupozjazdów oraz nart i desek mogą czuć smutek oraz złość, że znowu podczas ferii śnieg na górce stopniał, czy że warunki na stokach są kiepskie. Pozostają więc wyjazdy w wyższe góry, oczekiwanie na więcej śniegu... lub zapisanie się na zimowe zajęcia organizowane w naszej miejscowości. Choć nie wyjedziemy w Alpy czy Pireneje, to możemy ciekawie zagospodarować swój wolny czas.


W pierwszym tygodniu ferii takie zajęcia, zwane także półkolonią, prowadzone były w salce Domu Katechetycznego, w szkole podstawowej oraz w gimnazjum.
Plan 5-cio dniowego wypoczynku w wymienionych 3 grupach wyglądał podobnie. Z uwagi na to, że jako pomoc opiekunów miałem okazję uczestniczyć w spotkaniach w Domu Katechetycznym, przybliżę poszczególne atrakcje w kolejności w jakiej tamże miały miejsce.
W pierwszym dniu pod okiem pani Anny Węgrzyn, nauczycielki w-fu dzieci rywalizowały w różnych sportowych konkurencjach na hali GOSIR. We wtorek dzieci robiły maski i inne karnawałowe akcesoria. Potem odbyła się zabawa, którą można nazwać „najostatniejszymi” ostatkami, bo nazajutrz była środa popielcowa, czyli początek Wielkiego Postu. W tym dniu udaliśmy się na pływalnię AQUA w wiadomym celu. W czwartek na plakatach dzieci przedstawiały jak bezpiecznie i zdrowo spędzać czas. Trzeba przyznać, że wszyscy wykazywali się dużą pomysłowością. W pracach przedstawiano lepienie bałwana, jazdę na łyżwach czy jedzenie marchwi. Po obiedzie były zabawy na śniegu. W piątek w Kinoplexie obejrzeliśmy bardzo śmieszny film animowany „Planeta 51” i na tym zakończyliśmy półkolonię.
Codziennie gorący posiłek podawały nam panie kucharki na stołówce SP. Dodatkowym źródłem węglowodanów były cukierki od ks. Proboszcza, który ponadto użyczył salki, gdzie zajęcia mogły się odbywać.
Wyżej wymienione osoby nie miałyby okazji do przekazania bezinteresownej pomocy, gdyby 12 lat temu Pewna Pani* nie zapoczątkowała tej, można powiedzieć, że już tradycji organizowania wypoczynku dla dzieci. Wraz z siostrą opracowały program i dzięki porozumieniu z Proboszczem już w lutym 1998 roku grupa 31 dzieci spotkała się po raz pierwszy. Do 2003 roku w każde ferie i wakacje zajęcia odbywały się w salce przykościelnej. Wtedy to podobny wypoczynek zorganizowano w szkole podstawowej i gimnazjum, a także w Bystrej i w Mesznej. Opiekunowie, którzy dotychczas byli wolontariuszami, zaczęli otrzymywać wynagrodzenie w wysokości 300zł brutto. Jak przyznaje Pewna Pani, jest to suma naprawdę niska dla nauczyciela, który poświęca swój wolny czas i nieadekwatna do odpowiedzialności jaka na nim spoczywa przez te pięć dni pracy. Nie dziwi zatem niezbyt entuzjastyczne podejście pedagogów, a także dyrektorów szkół, którzy w stan gotowości muszą postawić całą obsługę placówki.
Mimo mocnej grupy wychowawców, którzy z pasją oddają się pracy na rzecz najmłodszych, z roku na rok maleje ilość atrakcji, które mogą zaoferować uczestnikom. W tym roku nie było możliwości zapewnienia drugiego śniadania, ubolewa Pewna Pani. Wspomina także licznych sponsorów: sklepy, piekarnie, a także osoby prywatne, którzy także niestety się wykruszyli. W tym roku z funduszy gminnych udało się pozyskać 12,5tys zł plus składki z zapisów – symboliczne 20zł. Dzięki tym środkom w zajęciach mogło brać udział 136 osób z Wilkowic, a w całej gminie około 250.






Kolejny tydzień ferii nie tylko najmłodsi spędzić mogli w bibliotece gminnej w Wilkowicach. Zajęcia zorganizowane z inicjatywy biblioteki odbywały się codziennie między 11 a 14. Nie prowadzono zapisów, tak więc można było przyjść tylko w wybrane przez siebie dni. A wybór był naprawdę szeroki: od lekcji robienia bibułkowych kwiatków przez warsztaty etnograficzne, aż po lekcje tańca „krzesanego”. Część zajęć, np. przedstawienia, prowadziły przyjezdne zespoły, a część osoby z Wilkowic. Lekcji malarstwa i rysunku dawała pani Jadwiga Tomasik, która przez cały rok prowadzi koło plastyczne, a bibułkowe cudeńka wraz z dziećmi tworzyła pani Genowefa Cwajna. Nad całością pieczę trzymała dyrektor biblioteki, pani Agata Prochownik, która z kolei jako główne opiekunki dzieci wskazuje panie bibliotekarki: Renatę Śpiewak i Beatę Bindę. W gruncie rzeczy, nie wiadomo jak łączyły obsługiwanie czytelników i użytkowników komputerów z parzeniem herbaty dla dzieci i doglądaniem niesfornych maluchów. Pewne jest natomiast, że ani jedni ani drudzy nie zostali zaniedbani.
Według pani Prochownik celem spotkań było „zintegrować bibliotekę ze społeczeństwem. Pokazać, że biblioteka nie tylko wypożycza książki, ale także robi coś, co zupełnie wykracza poza definicję biblioteki. Jak widać robi dużo więcej niż jest zobowiązana, ponadto efekty tej pracy są pożyteczne i widoczne. Co ciekawe, organizacja zajęć nie wymagała dużych nakładów pieniężnych. Jak mówi dyrektor biblioteki zaledwie część kosztów pokryła gmina, reszta środków pochodziła ze skromnych funduszy biblioteki. Oby wieści o udanym pomyśle dotarły do odpowiednich radnych, a ci z kolei postarali się już o właściwe wsparcie dla tej nowej, jakże zacnej, inicjatywy biblioteki.






Jak więc widzimy, ferie niekoniecznie musiały być czasem leniuchowania. Każdy mógł znaleźć dla siebie choćby jedną ciekawą atrakcję. Miejmy przy tym nadzieję, że mimo nieubłaganej legislatywy, która jak kłody, kładzie kolejne, często durne zarządzenia pod nogi wielkim ludziom czynu, ludzka solidarność nie da się stłamsić fali biurokracji i trafne pomysły wypływające ze słusznych idei wciąż będą realizowane dla dobra naszej społeczności gminnej.



* - ta pani prosiła o bezimienność.