Hej kolęda, kolęda!

Święta, święta i po świętach... Te proste słowa chyba najlepiej oddają to, jak szybko płynie czas. Jeszcze niedawno siedzieliśmy przy wigilijnym stole, spotykaliśmy się z naszymi rodzinami, a już z powrotem znaleźliśmy się w wirze nauki i pracy. Święta trwają bardzo krótko, ale jest pewna rzecz, która ciągle przypomina nam o tym, że okres świąteczny jeszcze się nie skończył. Są to mianowicie śpiewane przez nas w kościele kolędy i piękny, choć niedoceniany zwyczaj kolędowania. Jak sprawa kolędowania wygląda w naszych Wilkowicach? Nie mamy może tak barwnych tradycji jak choćby znane na Żywiecczyźnie (aczkolwiek zanikające) grupy kolędników zwane dziadami, ale zwyczaj kolędowania wciąż jest żywy i ma wielu swoich zwolenników.


Jako członek Młodzieżowej Orkiestry Dętej muszę wspomnieć o naszym udziale w tymże zwyczaju. Otóż jak co roku część naszej orkiestry niezależnie od warunków atmosferycznych wraz z instrumentami odwiedza mieszkańców Wilkowic w ich domach, grając im kolędy i składając świąteczno-noworoczne życzenia. Niemal zawsze spotykamy się z bardzo miłym i życzliwym przyjęciem i dostajemy zaproszenia na następny rok. Takie kolędowanie jest dla nas przede wszystkim dobrą zabawą, której celem jest także podtrzymanie pięknej tradycji, a radość i wzruszenie tych, dla których gramy daje nam motywację do dalszej pracy. Jako że niestety nie mamy możliwości dotrzeć do każdego zakątka Wilkowic, co roku organizujemy Koncert Noworoczny dla mieszkańców całej gminy, gdzie gramy nie tylko kolędy i pastorałki, ale też utwory rozrykowe. W tym roku koncert taki odbył się 10 stycznia w naszym kościele i zgromadził wiele osób. W pewnym sensie było to historyczne wydarzenie, bo chyba nikt nie słyszał jeszcze w kościele rock'n'rolla, piosenek Abby czy Michaela Jacksona. Pan Bóg nie spuścił jednak na nas gromów, a Jezusek w stajence nie płakał, więc chyba Im się podobało:)
Inną grupą kolędniczą cieszącą się dużą popularnością wśród ludu jest niewątpliwie młodzież oazowa. Co jest takiego specjalnego w tej grupie? Z pewnością pasja i radość, którą widać w ich śpiewie. Kolejnym plusem jest to, że śpiewają kolędy, których na codzień nie słyszymy w kościele czy w telewizji. Jest to zatem coś nowego dla tych, którym "przejadło się" już "Przybieżeli do Betlejem" i "Wśród nocnej ciszy". Nie należy również zapomnieć o gitarze, która dodaje uroku wszystkim kolędom. Innymi kolędnikami, których warto docenić są z pewnością dzieci, które niewątpliwie wkładają wiele serca w kolędowanie. Ich barwne stroje przypominają o dawnych tradycjach, a dziecięca spontaniczność i radość urzeka tych, którzy ich słuchają.
Wszystko wydaje się piękne, ale jak to się mówi "w każdym stadzie znajdzie się czarna owca". Podobnie bywa wśród naszych wilkowickich kolędników... Niestety wśród nich znajdziemy i takich, którzy psują ten zdawałoby się idealny obraz. Mówię tu o takich kolędnikach, którym nie chce się poszukać jakichkolwiek tradycyjnych przebrań i którzy w ogóle nie przykładają się do śpiewu. Z resztą i tak ich repertuar ogranicza się zazwyczaj do dwóch najprostszych kolęd. Poza tym nieraz przemieszczając się z domu do domu używają nieraz tych najbardziej znanych, aczkolwiek niezbyt ładnych polskich słów. Zazwyczaj jest to reakcja na to, że nie zostali wpuszczeni do kolejnego domu, co wiąże się ze stratą 2-5zł. Czy to są głosiciele Radosnej Nowiny? No chyba nie bardzo... Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że tacy pseudokolędnicy potrafią zniechęcić ludzi do innych kolędników. Bo wiele osób po obejrzeniu ich "show" ma dość kolędników na cały rok...
Na koniec chciałbym Was zmusić do pewnej refleksji... Jak to jest ze śpiewem w naszych domach? Czy nie jest tak, że idziemy na łatwiznę i w wigilijny wieczór puszczamy sobie kolędy z CD lub z telewizji? Nieraz jest przecież tak, że wstydzimy się śpiewać kolędy, a niektórzy przedstawiciele naszego "wielce postępowego społeczeństwa" uważają to wręcz za czynność obciachową. A szkoda, bo to piękna tradycja, która jest wyrazem jedności i radości w naszych rodzinach. Św. Augustyn powiedział kiedyś, że jeśli śpiewamy to tak, jakbyśmy dwa razy się modlili. Niektórzy dodają, że jak fałszujemy, to tak jakbyśmy się modlili cztery razy. Te słowa, choć powiedziane pół żartem, pół serio, mają w sobie jednak dużo prawdy. Bo wiadomo, że większym wysiłkiem jest robienie czegoś, w czym nie jesteśmy dobrzy. Dzięki temu możemy się rozwijać. Wykorzystajmy więc ten trwający jeszcze czas świąteczny i pośpiewajmy trochę, nawet jeśli mamy fałszować :)


Kristoff