No i coż, że ze Szwecji

Tak to już w życiu bywa, że nieraz człowiek musi opuścić swoją ojczyznę. Czasem na krótszy, czasem na dłuższy czas. Również mnie spotkał taki los i znalazłem się w Szwecji, a konkretnie w jej południowej części zwanej Skanią. Tu, w małej miejscowości Önnestad przebywam na stypendium, ucząc się języka szwedzkiego, który studiuję w Krakowie. Artykuł ten nie będzie może tak jak wszystkie poprzednie opisywał tego, co dzieje się w Wilkowicach. Będą to spostrzeżenia człowieka, który opuścił swoje kochane Wilkowice na 4 miesiące i chciałby Wam pokazać kilka różnic między życiem w Wilkowicach a tym, co zastał tutaj w Szwecji...
Otóż na tle tej małej szwedzkiej miejscowości Wilkowice można uznać za miejsce tętniące życiem. Bo co by nie mówić, idąc przez wieś zawsze kogoś spotkamy. Tutaj nie jest to wcale takie oczywiste. Mieszkańcy Wilkowic zawsze mają coś do roboty - różnego rodzaju prace w ogrodzie i koło domu, czy też grill z rodziną lub sąsiadami. W Önnestad może odnieść wrażenie, że jest opuszczone przez ludzi. Ilekroć przez weekend urządzam sobie dłuższy spacer, ciężko jest spotkać kogokolwiek na ulicy. Co najwyżej mijam się z dziećmi jadącymi na hulajnogach do sklepu, czy panią idącą z pieskiem na spacer. Jako że nie odbywam moich spacerów regularnie i nie czynię tego w różnych porach dnia i tygodnia, nie chcę wyrokować, że tutejsi mieszkańcy nic robią. Jednak uderzająca cisza, która każdorazowo towarzyszy moim przechadzkom mogłaby na to wskazywać. Dowodem na to, że Szwedzi nie siedzą cały czas w domu mogą być ich ogrody, które robią duże wrażenie. Nie bez powodu mówi się o zamiłowaniu Szwedów do natury. Ogród jest dla nich jej częścią i starannie go pielęgnują. Niemal każdy jest często i regularnie koszony, a do tego pełny pięknyck kwiatów, drzewek i figurek ogrodowych. Jak bywa z tym u nas? Różnie. Większość z nas też regularnie kosi ogród, ale niektórzy mają przy płocie 1,5-metrowe pokrzywy. Często bywa on również miejscem na składowanie różnego rodzaju rzeczy, z którymi nie ma co zrobić np. starych desek, płytek eternitowych, złomu. Tutaj takich rzeczy w ogrodzie nie zobaczymy. Warto również podkreślić niezwykłą staranność Szwedów w sortowaniu śmieci. Bardzo często obserwuję ludzi podjeżdżających autami pod ustawione w pobliżu sklepu pojemniki na odpady, którzy przywożą butelki, metal itd. z własnych gospodarstw i wrzucają do odpowiednich pojemników. Również na ulicach ciężko zobaczyć jakiekolwiek śmieci. Obyśmy i my potrafili tak dbać o środowisko...

Przejdźmy jednak do nieco bardziej interesujących rzeczy, a mianowicie codziennych obyczajów. W przeciwieństwie do nas Szwedzi nie mają zwyczaju podawania ręki, kiedy się witają. Nadrabiają to jednak czym innym - podczas gdy my mówimy "cześć" do danej osoby zazwyczaj tylko raz dziennie, oni robią to niemal za każdym razem, gdy daną osobę spotkają. Zdarza się tak, że ktoś może nam powiedzieć po raz kolejny "cześć" po 20 minutach od ostatniego spotkania. A jak już powiedzą to magiczne słowo, to wypadałoby zagadać. Owe zagadanie przybiera najczęściej formę krótkiej i jakże bezsensownej z naszego punktu widzenia rozmowy. Można ją przetłumaczyć mniej więcej tak:
- Cześć! Jak leci?
- Cześć! Dziękuję, wszystko w porządku. A co u Ciebie?
- Dziękuję, wszystko dobrze.
- No to fajnie, do zobaczenia!
Gdy sam prowadzę takie rozmowy to z jednej strony cieszę się, że ktoś się mną interesuje, lecz z drugiej może to być męczące, jak ktoś pyta co dwie godziny: co słychać? Czy nie można zadać jakiegoś bardziej konkretnego pytania? Jest jednak pewna rzecz, która bardzo mi się podoba, a mianowicie to, że do każdego mówi się przez "Ty". Niezależnie od tego, czy rozmówca ma 20 czy 60 lat, czy jest Twoim kolegą czy nauczycielem. Wiąże się to, z ważną w szwedzkim społeczeństwie ideą równości. To, że mówi się do starszej osoby na Ty nie oznacza wcale, że nie mamy do niej szacunku, a ułatwia znacznie kontakty międzyludzkie.
Kolejną rzeczą, która rzuca się w oczy jest ilość sklepów. W Wilkowicach mamy ich wiele, mimo iż nasza miejscowość nie jest miastem. Mamy zarówno większe sklepy typu sam, jak i mniejsze rodzinne sklepiki. W każdym razie jest dość duży wybór i jest konkurencja. W Önnestad jest inaczej. Zarówno tutaj, jak i w sąsiedniej wsi jest tylko jeden sklep typu sam, w którym wybór towarów jest ograniczony. A jako że konkurencji brak, ceny nie są zbyt atrakcyjne. W pobliskim mieście Kristianstad jest nieco taniej, ale wszystkie produkty spożywcze i tak są droższe niż u nas. Wyjątkiem są może chipsy Pringles, które po przeliczeniu kosztują mniej więcej tyle samo. Na pocieszenie pozostaje to, że w Önnestad są dwie restauracje z kebabem i pizzą prowadzone przez emigrantów z Turcji (o ile się nie mylę). W Wilkowicach takich lokali niestety jeszcze nie mamy. Może dlatego, że nie mieszkają u nas emigranci z Turcji i pobliskich jej krajów...

Kolejną kwestią, którą chciałbym poruszyć jest wygląd tutejszych mieszkańców, a zwłaszcza kobiet, bo jako mężczyzna to na nie zwróciłem szczególna uwagę. Andrzej Rosiewicz śpiewał kiedyś, że "najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny". Zawsze wiedziałem, że to prawda, ale myślałem, że Szwedki to też piękne kobiety z klasą. Niestety trochę się zawiodłem, przynajmniej jeśli chodzi o dziewczyny, które widuję na codzień w szkole. O ile faktycznie można tu znaleźć dziewczyny o niespotykanym w Polsce typie urody, o tyle ich wygląd i ubiór, jak na mój gust, pozostawiają wiele do życzenia. Rzeczą, która od razu rzuciła mi się w oczy były ich paznokcie, a konkretnie pokrywający je lakier. Chyba każda polska dziewczyna w momencie, gdy zaczyna jej schodzić lakier z paznokci, maluje je ponownie lub zmywa to, co zostało. Tutaj natomiast wiele dziewczyn czeka chyba aż lakier zejdzie sam do końca. A widok w połowie pomalowanych paznokci i odprysków lakieru jak dla mnie nie jest przyjemny dla oka... Jeśli chodzi o ubrania, ku mojemu zdziwieniu całkiem sporo dziewczyn chodzi do szkoły w spodniach z dresu i trampkach. Ubranie, w którym my co najwyżej chodzimy do sklepu tutaj używane jest zatem częściej. Jeśli chodzi o trampki, mam co do nich mieszane uczucia. Niektóre dziewczyny mają całkiem ładne trampki, które dobrze pasują do jeansów i od czasu do czasu fajnie je ubrać. Wiele dziewczyn ma jednak na sobie trampki, które kupilibyśmy w Polsce na rynku za 10zł. Nieraz są też one brudne i "zużyte" i wyglądają krótko mówiąc katastrofalnie. Jako że sam jestem zwolennikiem tego, żeby kobieta wyglądała kobieco, jestem nieco rozczarowany takową modą. Jednak nie wszystkie dziewczyny tak się ubierają. Część potrafi się ubrać normalnie - elegancko i z klasą, a pozostała część chce mieć swój własny styl, jeśli chodzi o ubiór. Często bywa on kiczowaty. W pobliskim mieście Kristianstad można też zobaczyć różne śmieszne scenki związane z ubiorem. Przykładem mogą być dwie idące obok siebie koleżanki, z których jedna ma na sobie ocieplane kozaczki, a druga japonki. Wszystkich przebił jednak pewien pan, którego zobaczyłem w jednym z programów telewizyjnych. W momencie przyjmowania gości ubrany był w krótkie spodenki koloru różowego, a do tego miał czarną, skórzaną kurtkę. Komentarz pozostawiam Wam. Mówiąc w skrócie, wydaje mi się, że szedzkim dziewczynom brakuje trochę klasy w ubiorze lub jak kto woli, nie ubierają się tak sexy jak nasze dziewczyny. Ale podkreślam jeszcze raz, że nie tyczy się to wszystkich. Z resztą nie jestem znawcą mody, więc to, co dla mnie jest kiczem dla kogoś innego może być świetne. Żeby ocenić najlepiej, trzeba zobaczyć na własne oczy.
Na koniec krótka refleksja: "Ile Cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto Cię stracił". Tak pisał kiedyś Adam Mickiewicz i w tej chwili doskonale rozumiem te słowa. Co prawda wrócę za niedługo do swojej małej ojczyzny, ale jej brak cały czas mocno odczuwam. Widok Magurki, Skrzycznego czy Klimczoka kiedy wstaje się rano z łóżka wydaje się teraz być bezcenny. Dopiero teraz tak naprawdę go doceniam, teraz, kiedy go brakuje. Nie wspominając już o rodzinie i grupie starych przyjaciół, z którymi kontakuje się tylko za pomocą komputera. Na szczęście wkoło mam wielu sympatycznych i otwartych ludzi, natura w tym miejscu również jest piękna (choć całkowicie odmienna od naszej wilkowickiej), więc mimo wszystko jest bardzo fajnie. Prawie tak fajnie jak w Wilkowicach. Prawie robi wielką różnicę...


kristoff